Jestem pewna, że ta analogia wielu z was zdziwi, a może wielu zastanowi. Moich bliskich np. zastanawia, dlaczego nie piszę bloga kulinarnego – gotowanie to moja największa pasja zaraz po tej zawodowej :)
Co wspólnego z gotowaniem ma ta artystyczna dziedzina? Zarówno sztuka kulinarna jak i projektowanie wymagają poczucia smaku i umiejętności komponowania, reszta jest wyłącznie materią potrzebną do ich uprawiania. Brzmi banalnie? Zobaczcie więc ile analogii widzę ja – projektantka ze średnim stażem :) Wysmażyłam dla was kilka moich typów projektów i projektantów w odniesieniu do smakowitej kuchennej tematyki.
Projektant jest jak kucharz? Na początek zadajmy sobie podstawowe pytanie – czy każdy, kto przygotowuje sobie codziennie posiłki może się nazwać kucharzem?
Jaki głód może zaspokoić projektant?
Smacznego!
1. fast food
Nie chodzi się do eleganckiej restauracji żeby się najeść – w takim razie po co? By zaspokoić wyższe potrzeby, ale głód nie jest tu na pierwszym miejscu. Wiem, że niektórym ciężko będzie to przełknąć, ale projektowanie wnętrz to jest usługa luksusowa – czyli zdecydowanie taka restauracja, z białym obrusem i obsługą kelnerską, a nie bar mleczny. Liczy się menu i osoba szefa kuchni, obsługa i atmosfera. Mam ten luksus, że mogę odmawiać przyjmowania projektów, które pachną mi taką garkuchnią. Nie oburzajcie się, na to stwierdzenie – przecież nikt nie śmie w restauracji Modesta Amaro zamówić mielonego z przepisu rodzinnego (Czyt. z resztek mięsnych – dużo, tłusto, ale za to bez smaku i tanio). Nie zajmuję się zaspokajaniem tego głodu, który stanowi o naszym być, albo nie być. Z tego powodu nie projektuję mikroskopijnych mieszkań z obietnicą, że da się pomieścić na 29 m2 6 podstawowych funkcji życiowych 4 osobowej rodziny, na dodatek przy budżecie o wys. średniej krajowej i jeszcze żeby było finezyjnie gustownie. Nie mówię, że nie ma takich kucharzy, którzy z radością upichcą coś takiego – ja nie, ponieważ wierzę, że mój zawód to coś więcej, niż idea karmienia głodnych, co zresztą jest wielce chwalebne, ale to nie sztuka tylko dobroczynność, a ta nie podlega tym samym kryteriom, co sztuka. Rozwiązywanie problemów w projekcie nie może stanowić jedynego celu. Cieszę się, że coraz więcej ludzi korzysta w naszym niezbyt zamożnym kraju z usług projektowych, ale zadziwiająco za tym samym idzie spadek jakości tych usług. Głód jest to i chętnych do jego zaspokojenia przybywa. Niestety to właśnie takie fastfood odpowiednik fastdesign. Większy popyt na takie szybkie dania sprawia, że każdy, kto przysłowiowa pomidorową skleci dla własnej rodziny już zakłada restaurację i każe sobie mówić Chef. I tu pojawia się kolejny temat pokrewny kuchni – co czyni kucharza? Czy wystarczy przygotować danie ściśle według przepisu i już możesz mówić o autorskim menu? Czy wyposażenie mieszkania to, to samo, co zaprojektowanie tej przestrzeni? |
2. Kuchnia typu fusion
Czy nie czujecie lekkiego niepokoju, kiedy menu restauracji to dwutomowa opasła (nomen-omen) księga a na dodatek znajdziecie tu dania z całego niemal globu? Ja uciekam z takiej knajpy, gdzie pieprz rośnie. Popatrzcie na oferty wielu biur projektowych – mamy tam wszystko – mieszkania, biura, szkoły, kluby, kościoły. Co ze specjalizacją? Co z doskonaleniem swojej kuchni? Modne dzisiaj fusion nieraz skrywa brak kompetencji i wrzucanie wszystkiego po trochu do jednego gara. Ja specjalizuję się w projektowaniu hoteli, SPA i lokali gastronomicznych – tak też widnieje na mojej stronie firmowej. Mieszkania i domy projektujemy okazjonalnie dla szczególnych klientów świadomych i otwartych na to, co możemy zaoferować. Nie podejmę się projektu kościoła, czy szpitala – nie moje smaki, nie znam się na składnikach tych dań. Przekonanie, że dobry projektant potrafi zaprojektować wszystko – to tylko półprawda. |
3. Kuchnia molekularna
To zjawisko z pogranicza nauki i gastronomii. Czary, technologia i teatr. Tak też działają niektórzy projektanci-molekularni. Liczy się żeby było dziwnie, nano, gadżeciarsko i ze zdalnym sterowaniem, albo przynajmniej z drukarki 3D. Kosmos światłowodowy jednym słowem. To domena męskiej populacji projektantów. Potrafią godzinami drążyć tematy nowoczesnych technologii robiących co prawda kolosalne wrażenie, ale kosztem nieraz zdrowego rozsądku. Łóżko lewitujące, lampo-prysznic, znikająca kuchnia – fajne jak pianka z krokodylego mięsa na ciekłym azocie i dym z dyni na wacie ze śledzia. Od wielkiego dzwonu można, a nawet wypada spróbować, ale czy naprawdę tego chcemy codziennie? |
4. Food porn vs design porn
Jedzenie to nowy seks. Znacie to określenie? Food porn ma uwodzić twój wzrok powodując natychmiastowy ślinotok. Patrzysz na zdjęcie crepe Suzette i musisz je zjeść! To samo zjawisko dotyczy projektów – chodzi tu o niesamowite wizualizacje. Renderingi – design porn. Patrzysz na efekt kilku zarwanych nocy wizualnego szaleńca i oczom nie wierzysz, że twoja 4 m kuchnia może tak wyglądać? Problem w tym, że to, co widzisz to ułuda świecących własnym blaskiem ścian, gładkich i perfekcyjnych podłóg, idealnie skomponowanych kadrów. Jeśli się temu przyjrzeć lepiej, to widać iluzję –nawet najbardziej designerska pojedyncza lampa na środku pokoju nie da takiego światła jak widać na renderze, brakuje listew przypodłogowych, a na pokazane wyposażenie stać tylko szejka arabskiego – bo to modele 3D największych marek wnętrzarskich – małe i tanie firmy produkujące dla przeciętnie zamożnego klienta nie dostarczają modeli do wizualizacji. Wiadomo będzie trzeba to, co stanowi o sukcesie tego uwodzicielskiego obrazka, zamienić na coś podobnego – efekt na ogół jest opłakany. Ale my kochamy się łudzić pięknymi zdjęciami rzeczywistości. |
5. Z Vegetą smakuje lepiej
Nie lubię, nie używam a nawet potępiam to, co ludzie nazywają polepszaczem smaku. Jak się tego smaku nie ma, to co tu polepszać. Statystyczny Polak, lubi to, co zna, a zna niewiele. Przyprawy inne niż sól pieprz i Vegeta nie są mile widziane w domu Statystycznego. I stąd realizacje typu – mieszkanie w stylu industrialnym w bloku ocieplone słonecznymi kolorkami (łanów zbóż) i kocykiem babuni a do tego kolekcja ludwikowskich krzeseł tapicerowanych pluszem w surfinie. Niby konsument idzie do Restauracji Japońskiej, ale zmawia schabowego z kapustą (sushi doprawione Vegetą). Dobre produkty nie potrzebują polepszaczy smaku. Tajemnica jest oczywiście jakość produktów, a co za tym idzie ich cena. Budżet to dla mnie jedna z najważniejszych wyjściowych do projektu. Rozumiem, że nie wszystko musi być z najwyższej półki ale z towarów zakupionych w chińskim markecie budowlanym - ja nie projektuję. Piękna drewniana podłoga nigdy nie może być nawet porównana z tanią imitacją w postaci paneli, ale za to fantazyjnie skomponowanych w psychodeliczny wzór, aby zaspokoić potrzebę prestiżu. |
6. Śledzik a la łosoś
Udawanie i sztuka naśladownictwa ma długie tradycje w tym kraju. Dotyczy to zarówno projektantów, jak i klientów. Pierwsi wiecznie czerpią inspiracje z wielkiego świat próbując przenieść je w okrojonej wersji na rodzimy grunt. Gorzej jeśli udają, że projektują – nie nazywała bym projektem wizualizacji banalnej i do bólu przewidywalnej aranżacji łazienki, tak jak nie nazwałabym daniem mrożonej pizzy. Ściany opłytkowane, dekor jest, wyposażenie jest – zero polotu i pomysłu, pan Franio fliziarz zrobiłby tak samo, tylko nie zna się na komputerach – voilà - projekt. Drudzy samodzielni i niezrażeni budują sobie przysłowiową „wannę z balustradą” z materiałów ogólnodostępnych (ogólnobudowlanych) w Obi czy innym Praktikerze. O wyposażeniu inspirowanym słynnym designem już pisałam – w tym kontekście to jeszcze małe zło. |