Patrzę. Przyglądam się zawodowo, profesjonalnie. Analizuję. Zastanawiam. I nagle widzę! Koło! Zatoczyliśmy koło. To koło ma promień dwóch co najmniej pokoleń wstecz.
Kiedy myślę o tym, co króluje na salonach, we wnętrzach,
w designie ogarnia mnie przedziwne uczucie sentymentalne
i błogie. To uczucie jest bliskie temu, które cię ogania kiedy wracasz po latach do rodzinnego domu, w którym nic się nie zmieniło oprócz nas samych.
Młodość pokolenia moich dziadków przypadła na przełom lat 50/60-tych. Nie przypadkiem jest to moja ulubiona stylistyka, ale też obiektywnie rzecz biorąc, czasy niezmiernie bogate
w dobry design. Z własnego świadomego wyboru mieszkam
w starym modernistycznym domu z czasów tzw. „małej stabilizacji” i dzisiaj siedząc na starym fotelu z tamtej epoki przed komputerem z tej epoki, zastanawiam się, co się zmieniło? Czym różnię się od moich dziadków, którzy wtedy też chcieli być nowocześni?
Kiedy myślę o tym, co króluje na salonach, we wnętrzach,
w designie ogarnia mnie przedziwne uczucie sentymentalne
i błogie. To uczucie jest bliskie temu, które cię ogania kiedy wracasz po latach do rodzinnego domu, w którym nic się nie zmieniło oprócz nas samych.
Młodość pokolenia moich dziadków przypadła na przełom lat 50/60-tych. Nie przypadkiem jest to moja ulubiona stylistyka, ale też obiektywnie rzecz biorąc, czasy niezmiernie bogate
w dobry design. Z własnego świadomego wyboru mieszkam
w starym modernistycznym domu z czasów tzw. „małej stabilizacji” i dzisiaj siedząc na starym fotelu z tamtej epoki przed komputerem z tej epoki, zastanawiam się, co się zmieniło? Czym różnię się od moich dziadków, którzy wtedy też chcieli być nowocześni?