Zaczynam od wprowadzenia w holenderskie klimaty – od błękitu z Delft – czyli flagowego przykładu tradycyjnego rzemiosła Holenderskiego. To tylko na rozgrzewkę :)
Słynny kolor niebieski – DELFT BLAUW, delft blue (nazwa motywu, ale też samych naczyń) zmieniał się z czasem i w związku ze zmianami technologii farb używanych do malowania.
Początkowe wzory miały lekko lawendowy i przeźroczysty kolor – od ok. połowy XVIII w przybrały kolor błękitu kobaltowego – bardziej głęboki i wyrazisty.
Jak rozpoznać oryginalną ceramikę zwaną u nas Delftami? Oczywiście po sygnaturze, po kolorze ceramiki (żółtawa glinka). Warto wybrać się do muzeum w Gdańsku, gdzie znajdują się zbiory holenderskiej ceramiki.
Warto też wyjaśnić zamieszanie z holenderskimi kaflami. Głównym ośrodkiem produkcji płytek ze podobnymi wzorami biało-niebieskimi nie było Delft (dlatego mówienie o flizach z Delft jest pewnym nieporozumieniem), ale Rotterdam, Utrecht, Amsterdam. Samo Delft słynęło zaś z wyrobu fajansowych naczyń, wazonów i półmisków.
Płytki te były swoistymi ceramicznymi komiksami mówiącymi o mieszkańcach Królestwa Niderlandów – przedstawiały zarówno sceny biblijne, ilustrowały ludowe przysłowia, ale też pokazywały bardziej frywolne tematy.
Tą tradycję twórczo podjęli współcześni projektanci z Niderlandów i to właśnie chcę Wam teraz pokazać.
Uwielbiam, kiedy tradycyjne historyczne elementy sztuki i rzemiosła możemy oglądać w nowej świeżej odsłonie.