Subiektywnie i wybiórczo na temat współpracy między klientami a projektantami wnętrz w pięciu punktach zapalnych. 1. USŁUGA. Czym my się właściwie zajmujemy? Na czym polega współpraca z projektantem? Czym jest ten zamawiany za wielkie pieniądze PROJEKT? To zasadnicze pojęcie, które powinno się znaleźć w definicjach każdej umowy z klientem. PROJEKT - czyli dzieło polegające na wykonaniu aranżacji wnętrz to złożona usługa - podkreślam USŁUGA - nie dzieło samo w sobie. Usługi w naszym kraju to najmroczniejsza storna biznesu w ogóle. Usługi luksusowe zaś, to już z zasady teren piekła i szatana. Dlaczego? Ponieważ usługi bazują na współpracy (pół biedy) i porozumieniu (drugie pól) - jak to złożymy w całość wychodzi problem. Pewnie duża część z czytających pomyśli że to mój osobisty problem - od razu uprzedzam - nie mam problemów z komunikacją ani szukaniem porozumienia miedzy innymi dlatego, że mądrzy ludzie przed laty uprzedzili mnie przygotowując do zawodu, że te właśnie kompetencje w zawodzie projektanta są najważniejsze. Mieli rację. Jeśli jesteś więc introwertycznym mrukiem, to nawet jeśli dorównujesz talentowi Karimowi Rashidowi i Marcelowi Wandersowi - nie masz czego szukać w tej piaskownicy. Sam talent nie wystarcza, ponieważ projektowanie to USŁUGI w dodatku dla ludzi - nie dla idei nawet jeśli jest nią piękno i harmonia otoczenia. Pytanie więc, gdzie leży pogrzebany przysłowiowy pies? Po obu stronach jednocześnie. Drażnią mnie wypowiedzi kolegów po fachu (oj, tu mi się wreszcie dostanie!), którzy swoje żale i złośliwości wylewają na swoich żywicieli czyli inwestorów, że tacy nieokrzesani, że nie wiedzą czego chcą, że gustu to 10 poleń wstecz szukać - wszystko to bez refleksji gdzie i jak szukać porozumienia. Wiecie jakie są opinie o tym zawodzie i ludziach go wykonujących? Że jesteśmy wyniosłymi, zarozumiałymi i bufonami, ale za to z dobrym gustem. Badania, które mnie ostatnio zbulwersowały mówią, że zawód architekta w kategorii zaufania publicznego znajduje się w tabeli nawet za sprzątaczką! Czy nie jesteśmy sobie sami winni? Kto się nie uderzy z pokorą w pierś? Z drugiej jednak strony nie wiem, czy się śmiać czy płakać, kiedy na pytania o potrzeby i oczekiwania klienta (zadawane nie z ciekawości, a na użytek projektu) słyszę, że to zbyt osobiste i przecież każdy wie, jak powinien wyglądać dom, kuchnia czy sypialnia. Albo postawa, którą nazywam roboczo "DOMYŚL SIĘ" - absurdalne żądanie zgadywania, czego ktoś potrzebuje - postawa zamknięta i oczekująca na półtora miliona propozycji, z których i tak nie wybierze nic! Bo tak! Czy naprawdę wolimy się stawiać po dwóch stronach barykady? 2. PIENIĄDZE. Pierwsza i absolutnie podstawowa kwestia - nie potrafimy rozmawiać o finansach. Zdecydowana większość Polaków ma blokadę na rozmowy o kasie. Długo i boleśnie się uczyłam rozmawiać o pieniądzach. Nam (twórcom) głupio wyceniać pracę, klientowi głupio mówić, ile może na tą usługę wydać i na koniec wszystkim jest głupio, bo każdy domyśla się że druga strona spełni nasze oczekiwania. Ile razy zdarza się wam negocjować ceny? Czy ktoś może się pochwalić tą niezwykła zdolnością, efektem której są dwie zadowolone strony? Nie mówię oczywiście o postawie ludzi, dla których każda cena jest za wysoka. Nie chce też pisać o przypadkach skrajnego chamstwa, gdzie niezapłacenie za projekt, wliczane jest w całe przedsięwzięcie prawie, jako punkt kluczowy biznesplanu - to już na oddzielny wpis. 3. WIRTUALNE PROJEKTOWANIE. Przez projektantów przeceniane, przez klientów niedoceniane. Mowa o roli komputerowych wizualizacji i modelowania, nad którymi spędzamy noce i dnie dopieszczając wirtualne szczegóły. Inwestujemy w programy ucząc się coraz to lepszych i bardzie j fotorealistycznych obrazków, w sprzęt i przede wszystkim inwestujemy nasz czas na ich wykonywanie. A efekt jest taki - my dumni z renderu stulecia kontra klient mający problem z odkodowaniem niezrozumiałych obrazów 3D. Oczywiście są także tacy klienci, którzy zbytnio ulegną urokowi wizualizacji i to rzeczywistość ich zawiedzie - projekt nie będzie przecież wyglądał tak, jak na obrazku. I tak źle, i tak niedobrze. 4. KOLABORACJA. Tak postanowiłam nazwać punkt o współpracy projektanta z firmami - wykonawczymi, handlowymi i innymi na rynku wnętrz. Postanowiłam rozprawić się z krzywdzącą opinią dotyczącą wyżej wymienionej współpracy traktowanej nieomal jak kolaborację z wrogiem. Od lat współpracuję z większości największych firm z branży wyposażenia wnętrz i jestem z tego dumna, bo nie mam sobie nic do zarzucenia. Przecież znajomość ofert rynkowej, najnowszych technologii, materiałów jest nam zaliczana na plus - to świadczy o profesjonalizmie, a więc czemu muszę się ukrywać z faktem, że wiedze te czerpię od firm? Umowy między projektantami a markami polegają na tym, że czerpie się obopólne korzyści z dostarczania klientowi najlepszej jakości produktów. Projektant dostaje prowizję za pracę, która jest także formą pośrednictwa handlowego. Dlaczego klienci nie mają żalu, że pan Janek z hurtowni też dostaje procent od każdej sprzedanej płytki czy worka cementu? Przecież te pieniądze nie są zabierane z portfela klienta - to pula przeznaczona na działania promocyjne i inne, jakich sam klient jako taki nie może dostać od producenta czy marki. Oczywiście nie mówimy tu o wciskaniu wszystkim klientom bez względu na wszystko jednej i tej samej marki, bo nikt przecież dzisiaj nie podpisuje umów na wyłączność z żadną z firm (była taka praktyka w latach 90-tych). Tak czy inaczej sprawa jest drażliwa. 5. JEGO WYSOKOŚĆ GENERALNY WYKONAWCA. Tak, niestety każdy kto ma doświadczenie w tej dziedzinie wie, że na tym terenie też możemy liczyć na miny i niewypały. Bardzo doceniam dobą ekipę wykonawczą i w ogóle dobrych fachowców od wykończeniówki. Przyznam się Wam, że nieraz dopiero na budowie odpoczywam rozmawiając o konkretach z panami od malowania, elektrykami i wszelkimi fachowcami. Nauczyłam się też wiele rzeczy właśnie od nich, ale jednego nie zdzierżę - zarozumiałego szefa ekipy, który ma zawsze racje i na dodatek niczego SIĘ NIE DA!!! Ludzie eksplorują kosmos, rozpracowują nanotechnologię a płytek się NIE DA dociąć tak jak w projekcie!!! Strach przed zdemaskowaniem głupoty i niekompetencji doprowadza nieraz do absurdów. Na dodatek znów mamy do czynienia z zabawą w obozy - my + klient przeciwko władzy i wiedzy absolutnej pana Wiesia lub pan Wiesio z klientem kontra niedouczony żądający cudów projektant. A teraz Wasza kolej - drodzy Koledzy i Wy szanowni Klienci - konstruktywna krytyka miale widziana. Może dojdziemy do porozumienia? |
Skąd te pretensje i wzajemne oskarżenia na linii klient - projektant. Mam swoją subiektywną teorię i nie omieszkam się nią podzielić. Dlaczego nie możemy się dogadać? Dzisiaj ograniczam moje dywagacje do projektów wnętrz. nie masz już dość - to zajrzyj i tu :)
40 Komentarze
Irmina Miernikiewicz
23/3/2015 09:53:25
dla mnie punktem zapalnym jest, kiedy klient wciąż zmienia coś w projekcie. W końcu nie wiadomo kto jest tu projektantem, a kto inwestorem, a kto chłopcem do bicia. Utrata przez projektanta kontroli nad projektem powoduje, że na koniec nikt nie jest zadowolony.
Odpowiedz
OlaCollage
23/3/2015 10:34:12
Racja, to też zasadnicza kwestia jak będą obsadzone role :) pozdrawiam
Odpowiedz
Kasia Ronduda
29/3/2015 04:45:40
o tak, o taaaak!! i jeżeli klient sam nie wie czego chce, ponieważ małżeństwo = inwestor ma dwie totalnie różne wizje;] a ja mam zeza;)
Odpowiedz
Artur
23/3/2015 10:40:18
Genialny post! Jestem zachwycony jak trafnie ujęłaś te wszystkie, trapiące projektantów, problemy. Nie jest nam na pewno łatwo ale i tak wszystko zmierza w lepszym kierunku ;)
Odpowiedz
OlaCollage
23/3/2015 11:02:22
Mam nadzieję, że nie wyjde na bekse bo nie to mam na celu :) nie chcę się użalać tylko znajdować rozwiązania tych naszych codziennych trudów. Dzięki za twoją tu obecność.
Odpowiedz
Agnieszka
23/3/2015 12:47:27
Asertywność kochani ! Szkoda, że jej w szkole nie uczą...tak w ogóle przydałyby się na uczelniach jakieś szkolenia ze sprzedaży, negocjacji, generalnie z rozmowy z klientem (jakieś scenki odgrywać, omawiać sytuacje jakie mogą zajść itd) Wiedza na wagę złota w tej pracy...Post trafiony w 10 Olu :)
Odpowiedz
OlaCollage
23/3/2015 13:10:58
Asertywność - słowo klucz :) masz racje Agnieszko - więcej tzw. miekkich kompetencji w szkołach i bylibyśmy szczęśliwsi. Pozdrawiam
Odpowiedz
Agnieszka
23/3/2015 13:39:23
I mniej zestresowani :) Do klientów trzeba jednak podchodzić jak do małych dzieci i tłumaczyć, tłumaczyć...Gorzej jak klient rozumie, ale ma w głębokim poważaniu i chce aby było po jego myśli :(
Odpowiedz
OlaCollage
23/3/2015 15:05:11
No właśnie - liczy się jeszcze dobra wola.
Odpowiedz
Świetny post! W niejednej branży by się przydały kursy doszkalające umiejętności negocjowania i rzeczowej rozmowy :) Niestety niektórzy ludzie biorą słowa bezpośrednio do siebie, źle interpretują ich znaczenie i przez to dochodzi do sytuacji konfliktowych ;) Najważniejsze by podejść do tego z poczuciem humoru (choć gdy chodzi o wydanie większej gotówki to podejrzewam, że większość liczy się z kosztami i o dobry humor trudno).
Odpowiedz
OlaCollage
23/3/2015 15:03:58
Ja tylko mogę tą mądrość ludową przekazywać moim kursantom na warsztatach - młodzi projektanci jeszcze naiwnie wierzą, że techniczne umiejętności im wystarczą. My jako społeczeństwo musimy przejść jeszcze długą drogę :) poczucie humoru pomaga nie zwariować.
Odpowiedz
Jasio
22/3/2022 12:33:52
Zdecydowana większość potrafi mówić trudno znaleźć dobrego słuchacza - połowa sukcesu
Dobry temat:)!
Odpowiedz
OlaCollage
23/3/2015 15:21:51
Właśnie dla tego jednego projektu i jednego Inwestora na sto się żyje :) to wbrew wszelkim pozorom i opiniom bardzo trudny zawód. Cały czas szukam sposobów jak się wzmacniać, żeby radzić sobie z tymi pozostałymi 99 przypadkami. Serdeczne dzięki.
Odpowiedz
Kochanowski Mariusz
23/3/2015 16:21:17
Super temat!!!
Odpowiedz
OlaCollage
24/3/2015 01:22:52
Jak widać temat jest szeroki :) dziękuję Ci Mariuszu, za twój głos w tej sprawie. Myślę, że tylko wzajemne wspieranie się może nam nieco pomóc. Pozdrawiam i zapraszam
Odpowiedz
23/3/2015 16:43:02
Mieszkania remontujemy rzadko, to i opinia na temat architektów powoli się zmienia. Umowy na wyłączność z lat dziewięćdziesiątych czy, jak w przypadku naszego mieszkania, wycena będąca procentem wszystkich wydatków na wykończenie wnętrza (w efekcie czego projektant wybierał wszystko, co najdroższe, by mieć wyższy dochód) - to się może jeszcze ciągnąć. Ale myślę, że w dobie internetu zmianą postępują szybciej, a biorąc pod uwagę, że na razie tylko 20% ludzi korzysta z usług projektanta - macie jeszcze dużo wnętrz do zrobienia :)
Odpowiedz
OlaCollage
24/3/2015 01:29:42
To prawda, że zawsze były i będą jakieś czarne owce w tej branży co tę opinię psuje i jak ktoś raz się zawiedzie to potem trudno mu zmienić zdanie :) Zależy mi na tym, żeby ludzie szukali porozumienia a nie najlepszej - czt. najtańszej oferty na rynku.
Odpowiedz
24/3/2015 02:51:19
Bardzo fajnie i konstruktywnie opisane meandry projektowania :)
Odpowiedz
Irmina
25/3/2015 01:59:28
Projektowanie wnętrz jest jednak wciąż mocno niedoszacowaną usługą, mimo wysokich cen za projekt, tak naprawdę chyba niewielu projektantów żyje dostatnio. Stąd częste pretensje i żale w dwie strony. Jak nie wiadomo o co chodzi to wiadomo, że chodzi o pieniądze...
Odpowiedz
OlaCollage
24/3/2015 03:10:20
Bardzo dziękuję za miłe słowo. Staram się szukać różnych metod na fajną współpracę ale do tego potrzeba dobrej woli obu stron:) pozdrawiam
Odpowiedz
24/3/2015 03:50:29
Tak. Zdecydowanie dobra wola samego projektanta, bądź samego inwestora nie wystarczy. Muszą się spotkać obie przynajmniej w połowie drogi :)
Odpowiedz
24/3/2015 08:04:54
Czy to ciąg dalszy postu o 10 błędach?
Odpowiedz
OlaCollage
24/3/2015 08:25:22
Drogi Michale - poniekąd kontynuacja :) bo przecież to mój zawód i życie - pisze o tym, co znam ale zmierzam do tego, aby w kolejnych wpisach zawrzeć już jakieś wnioski i być może pomysły na rozwiązanie tych problemów. Cieszę się że doceniasz nasz wpływ na wartość marki. Pozdrawiam - mimo wszystko pełna nadziei i satysfakcji z wykonywanego zawodu :)))
Odpowiedz
Basia
24/3/2015 17:54:49
Fajny wpis, bardzo na czasie w moim przypadku :/
Odpowiedz
Irmina M.
25/3/2015 02:08:36
własnie, w dość burzliwy sposób, zakończyłam współpracę z takim klientem. Pogubiłam się kompletnie w pomysłach, które zmieniały się już w trakcie realizacji. Po co zatrudniać projektanta jeśli się wszystko wie?
Odpowiedz
OlaCollage
25/3/2015 02:21:17
Tu trafiłaś w punkt - my się gubimy w tych relacjach bo to klient nie rozumie naszej roli w tym układzie. Albo mi ufasz i oddajesz teren projektowy albo współpracujmy i angażuj się w proces, udzielaj a nie każ mi się domyślać, co jest w twojej głowie.
OlaCollage
25/3/2015 02:17:24
Basiu, jak widać ten zawód wymaga gigantycznych pokładów zrozumienia i cierpliwości - naprawdę Cię rozumiem :) często klientom chodzi wyłącznie o asystę ich własnych projektów.
Odpowiedz
Basia
26/3/2015 02:34:30
Dyplomatyczna odpowiedź Olu ;-)
Mi zaprojektowano oświetlenie z wyborem konkretnych lamp, zamontowałem i co się okazało że zamontowałem oświetlenie techniczne którego raczej nie używa się w pomieszczeniach mieszkalnych a raczej sklepach, muzeach, zaufałem projektantowi i w mieszkaniu mam półmrok przy 200 Watach na jedno pomieszczenie.
Odpowiedz
OlaCollage
27/3/2015 14:09:15
Januszu miałeś pecha -
Odpowiedz
OlaCollage
28/3/2015 13:47:01
Możemy mieć tylko nadzieję, że to się kiedyś zmieni :) przecież każde spoleczeństwo się zmienia.
Odpowiedz
Ewa Inwestorka
28/3/2015 14:23:06
Bardzo dobry post; teraz krótko, bo rzeczywiście temat rzeka.
Odpowiedz
OlaCollage
28/3/2015 14:36:48
Ewo, bardzo się cieszę z twojego głosu w tej dyskusji i jednocześnie żałuję, że nie trafiłam na Ciebie jak inwestorkę ;) coś mi mówi, że dogadałybyśmy się świetnie. Zeszycik z wycinankami stosuję od dawna i bardzo sobię tę metodę chwalę.
Odpowiedz
Ewa Inwestorka
28/3/2015 23:43:50
;-) myślę, że na pewno nadawałybyśmy na podobnych falach...a dowodem tego jest, że kiedyś tak sobie pomyślałam, jak znalazłam Twój blog, ale już wtedy byłam po słowie z Panem Projektantem ;-) 5/4/2015 15:27:57
Twój wpis pokazuje, że nie taki diabeł straszny jak go malują :) Myślałam, że jest gorzej :) Tak przynajmniej słyszałam od znajomych projektantów ( widocznie tych już mocno wypalonych) Wydaje mi się, że wygrywasz i zawsze będziesz wygrywać swoim pozytywnym podejściem do pracy którą, jak udało mi się tutaj wywnioskować, lubisz i co najważniejsze do której masz dystans. To prawda, klienci są różni, bo różni są ludzie w ogóle. Czasem trafiamy na buca, który niszczy nam dzień, ale często poznajemy fajną i zadowoloną z naszej pracy osobę, która buduje nas na całe tygodnie, a nawet miesiące, a co ważne podkręca nasze przekonanie o tym, że chyba jednak jesteśmy lepsi niż nam się wydaje (bez zadzierania nosa) :). Super post. Zachowam sobie te rady.
Odpowiedz
OlaCollage
7/4/2015 08:56:10
Bardzo się cieszę Agnieszko, że post przypadł Ci do gustu i podzielasz moje zdanie :) Pozostaje nam rzeczywiście pozytywne podejście i optymizm. Pozdrawiam i zapraszam częściej :) Olka
Odpowiedz
28/4/2016 17:43:12
Z wielką uwagą przeczytałam wpis na temat newralgicznych punktów na styku projektant - inwestor. I myślę sobie, że ja to mam szczęście bo mam przyjemność współpracować z naprawdę fajnymi Ludźmi. Zapewne po części to kwestia selekcji, bo jeśli pod skórą podczas pierwszej rozmowy czuję jakiś fałsz - po prostu nie podejmuję współpracy. Dzięki temu zaoszczędziłam sporo czasu i zdrowia. Do finansów podejście mam równie racjonalne, gdyż wiele lat pracowałam przy negocjacjach w dużych koncernach. To pomaga, podobnie jak rzucony mimochodem żart do Inwestora w stylu, "... nie jestem Michałem Aniołem", lecz projektantem, czyli człowiekiem do wynajęcia, ale proszę nie mylić z niewolnikiem. Przymrużenie oka, żart pomaga! Rozładowuje napięcia, które - wg mnie - są najpoważniejszym problemem podczas realizacji. Pozdrawiam serdecznie i gratuluję bloga! Justyna yesdesign
Odpowiedz
Odpowiedz |
nowość 2022!
|